Właśnie kończy się mój mały urlop. Miałem łącznie 9 dni (5 dni roboczych + 2 weekendy). Pogoda słaba - jak to w moim przypadku normalne. Słońca jak na lekarstwo, temperatura poniżej 20°C, kilka dni paliliśmy w piecu (efektem dodatnim była gorąca woda w garnku na piecu do kąpieli). Miałem plany na prace i w zasadzie to dobrze, że nie było wielkich upałów - gorąco tak nie dokuczało. Jeden dzień spędziłem przy podstawie drewutni (wypełnienie betonem, szlichta cementowa). Kolejnego dnia ściąłem sosnę, która uschła i całą koronę miała bez igieł. Wykorzystałem linę stalową fi 8mm i wciągarkę 4t. Drzewo nie upadło od razu, bo zaczepiło koroną o inne sosny, ale za to gruchnęło dokładnie tak, jak było zaplanowane. Dwa kolejne dni trwało uprzątanie drewna: cięcie, transport na OT, grabienie, zbieranie gałązek i szyszek. We wtorek wyprawa do OBI. Kupiłem wężyk 60 cm. do przyłącza bojlera, bo stary pękł [zalało komórkę]. Przy okazji byliśmy z Myszką w Lidlu, Biedronce i Żabce. Wszędzie tam płaciłem blikiem. Kolejny dzień poświęciłem na odszczurzenie dachów z igieł, gałązek, szyszek i trocin.
Użyłem dmuchawy Bosch. Jakżesz prostsze i łatwiejsze stało się wykonanie tej czynności. Do tej pory szczotka i machanie łapami przez kilka godzin. Teraz cyk - pryk i po balu. Dłużej trwało ustawianie drabiny i zabezpieczanie miejsca pracy niż sama praca. 😆 Wszystko wygrabione i wywiezione do dołu. Dodatkowo pomalowałem wnętrze rynny brązową farbą olejną. Sobota i dziś dyżur na portalu firmowym - kasa potrzebna bardzo, bardzo!
Swą pracowitoścìą przypominasz mi własnego Ślubnego!:-)))
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy: gdy nic nie robię strasznie się męczę. Tylko robienie czegoś daje mi satysfakcję.
Usuń