- Przede wszystkim przykra prawda: jako kraj i państwo jesteśmy w tyle za naszymi zachodnimi sąsiadami jakieś 30 - 50 lat. Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie możliwe wyrównanie do ich standardu życia i poziomu gospodarczego.
- Trasę 1060 kilometrów (wg GPS 1038) pokonaliśmy w 15 godzin. Do godziny 2:00 dojechałem do BAB 10 czyli tzw. Berliner Ring i tam też zapadliśmy w głęboki sen. Zamuleni spaliśmy do 5:50 i dalej w drogę, by na wysokości Magdeburga znowu zlec w drzemkę dwugodzinną.
- Rhein czyli Ren wylał nieznacznie - co mieliśmy okazję oglądać własnymi oczami w poprzednią niedzielę 23 stycznia 2011 roku w miejscowości Orsoy koło Rheinbergu.
- Niezliczona ilość olbrzymich wiatraków - elektrowni wiatrowych - według niektórych jest niezbędną koniecznością egzystencji, a według innych szpeci krajobraz i jest przyczyną tragicznych śmierci wielu ptaków. Szczypior naliczył w rejonie naszego pobytu 30 sztuk wiatraków.
- Wszystko i wszędzie jest verboten, a co nie jest verboten może być nicht gestatet. W ostateczności die Eltern haften für ihre Kindern. Ledwo to ze Szczypiorem przeżyliśmy, a we czwartek ulało się całkowicie.
- Kolejny raz potwierdziła się moja krótkotrwała gotowość do przebywania w tym policyjnym państwie (jakim są i były Niemcy), gdzie każdy wzorowy obywatel donosi kompetentnym, właściwym władzom o poczynaniach swych bliskich, sąsiadów i innych współobywateli. Po 5 dniach miałem dość Niemców, niemieckiego i całego tego Ordnungu.
- W piątek zupa się wylała - okazało się, że nie można robić zdjęć, bo społeczeństwo czuje się zagrożone. Osobiście pofatygowało się do nas z tą informacją dwóch policjantów. Przy okazji sprawdzili, czy aby przypadkiem nie jesteśmy na liście poszukiwanych.
- W narodzie niemieckim nadal drzemią niespełnione marzenia nazistowskie. W kilku miejscach widzieliśmy ze Szczypiorkiem namalowane swastyki - symbole niezrealizowanych planów ich wielkiego wodza.
- Diesel tankowaliśmy w cenie 1,339 Euro (5,25zł). Butelka DAB 0,5l kosztowała w Real Trinkgarten 0,65 Euro czyli 2,55zł. Wszystko extra, ale pensje mają dwu-, trzykrotnie większe.
- Odwiedziliśmy Dinslaken. Przykre rozczarowanie. Okazało się, że nieopłacony grób Babci przestał istnieć. Smutne to, ale prawdziwe. Kupiony w automacie znicz wyrzuciliśmy do śmieci.
- Pojechaliśmy do Wesel, miasta wielu Esel. Kilka udało nam się spotkać i sfotografować.
- Łączna ilość zdjęć w czasie misji 1160 sztuk oraz cztery krótkie filmiki zrobione dla utrwalenia dźwięków (nie da się zrobić zdjęcia bijących dzwonów).
- Odwiedziliśmy Xanten i kościół Św. Wiktora. Bardzo ładny gotyk. Zapaliłem świeczkę w intencji własnej i najbliższych.
- Droga powrotna: 16 godzin jazdy, trzy postoje, godzina stracona na kaszel Smoka. Temu ostatniemu kupiłem na Bliskiej Bio (po 4.25zł), ale niestety mu nie smakowało. Ujechał pare kilometrów i zdechł. Jakoś dopchaliśmy się skokowo do Orlenu koło Pniew. Tam dolałem mu Verwy do pełna. Ruszył jakby oszalały.
- Po przejechaniu Odry, gdzie kończy się autostrada ogarnęło mnie i Szczypiorka poczucie wstydu i przygnębienia. My tu żyjemy, więc wjechaliśmy nie mając wyboru, by mieszkać i żyć dalej. Co myślą jednak sobie ci, którzy jadą tu w odwiedziny lub turystycznie? To co okazuje się kilkaset metrów od mostu w Świecku to tragedia, paranoja i prawdziwa porażka. Jak można mieć taką wizytówkę? Prawdziwy wstyd!
Xylonyt, luty 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz