2019-05-30

Wspomnienie o Cezarze

Dziś mija rok, kiedy za tęczowy most odszedł Cezar. Miał 2 lata i 2 miesiące. Urodził się 05 kwietnia 2016 roku. 

W momencie badań wstępnych przed kastracją stwierdzono u niego wrodzoną wadę serca. Pani weterynarz dawała mu max. 2 lata życia i pomyliła się tylko o 2 miesiące. To był kot brytyjski krótkowłosy. Pochodził z hodowli (tej samej z której był Boossik) z Łodzi. Zawsze był przerażony i wystraszony (chyba traktowanie zwierzaków w hodowli nie było prawidłowe/?/). W zasadzie bał się wszystkiego, ale często się wyciszał i jak przystało na kota: zalegał tu i ówdzie. 

Najbardziej uważał swoją Pańcie i był dla niej ogromnie oddany. Kroczył za nią jak przypięty magnes. 
Mówiliśmy do niego Pińciu Mińciu, a on spoglądał na nas swymi przepięknymi złotymi oczami.
     Pojechał z nami na wakacje do Rowów w czerwcu 2017 roku. Pańcia stwierdziła, że nie zostawi kota samego w domu na dwa tygodnie. Kupiliśmy mu wielką klatkę transportową (przewidzianą dla 20 kg psa!), kot musiał mieć przecież dużo miejsca. Bezproblemowo zaliczył podróż. Pierwsze dwa dni pobytu trochę się chował w różnych zakamarkach, ale potem spodobało się i wypoczywał razem z nami.
Miałem taki plan, żeby zabrać go na plażę - niechby zobaczył tą wielką kuwetę, ale nigdy do tego nie doszło, bo byłby zbytnio się wystraszył.
      Gdy stał się dojrzałym kotem musieliśmy jednak we wrześniu 2017 poddać go kastracji. Operacja była niebezpieczna, bo istniało zagrożenie, że się kotek nie obudzi. Dał radę! Przeżył! Jednak trzeciego dnia coś zaczęło się dziać złego, wystąpiły komplikacje, rana przestała się goić. W czasie kolejnej wizyty po kastracyjnej, gdy weterynarz przemywał mu miejsce operacji zostałem ugryziony przez kocura, bo nie wytrzymał z bólu. 
Rany zadane zębiskami były poważne. Przez dwa tygodnie musiałem sam się leczyć. Cezara ubrali w "hełmofon", a dupeczkę wysmarowali mu jakimś zielonym płynem z silnym antybiotykiem. Tak się jednak w domu wyginał i wyciągał, że udało mu się wylizać trochę to miejsce. Uszkodził sobie śluzówkę i miał przez kolejne kilkanaście dni problemy z przewodem pokarmowym. Zastosowaliśmy probiotyk i węgiel. Po miesięcznym leczeniu wydobrzał. Wokół głowy pojawiła się oponka.
     Cezar - podobnie jak wszystkie nasze koty - jeździł z nami na działkę. Wychodził bardzo rzadko z domu. Taka ilość odgłosów i zapachów nie podobała mu się nigdy. Był więc przerażony, a my staraliśmy się nie doprowadzać go do strachu.
Od pierwszego dnia z nami miał Cezario swój fotoblog - zapisy istnieją do dzisiaj i są dostępne tu: https://ce-zar.flog.pl/. Zebrało się tam około 300 zdjęć (wykonanych w różnych okolicznościach i miejscach). Jest to na pewno pamiątka i okazja do wspomnień.
     Nadszedł jednak 30 maja 2018 roku - to był upalny dzień, byliśmy w trójkę w naszym lesie. Popołudniu, gdy Cezar wyszedł z szafy na piętrze, w której spał od rana, zamiauczał głośno i przeraźliwie, po czym osunął się na pierwszy stopień schodów w stronę na dół. Zawołała mnie Mysz, ale na jakiekolwiek działanie było już za późno. Małe serduszko nie dało rady i dostojny książę usnął na zawsze. Pochowałem go w lesie, obok Nutki. ☹️☹️

2019-05-26

Matka jest tylko jedna.

Nauczycielka PNOS poleciła przygotowanie na następne zajęcia krótkich opowiadań na temat „Rola matki w rodzinie”. Ocenę bardzo dobrą otrzyma ten uczeń, którego praca zawierać będzie słowa, że „matka jest tylko jedna”. Po tygodniu na kolejnych zajęciach pierwsza odpowiada Mariola Królikowska. W domu jest ich pięcioro. Gdy starsza siostra wraca ze szkoły, bierze się od razu za przygotowywanie obiadu. Tata wraca wieczorem i jest zmęczony, ale też włącza się w prace domowe. Młodszy brat sprząta przedpokój i łazienkę, a także odkurza dywan w pokoju. Mariola wyciera kurze i zmywa podłogi. Wszyscy pomagają mamie, bo matka jest tylko jedna. Wspaniale! – mówi nauczycielka – siadaj! Dostajesz piątkę. Kolejną osobą, która zabiera głos, jest Kasia Wielemborek. Jej mama pracuje w Fabryce Ubrań >Maya & Co< na trzy zmiany. Jest szwaczką. Codziennie wraca do domu zmęczona, ale jest szczęśliwa bo w pracach kuchennych pomaga jej córka. Starszy brat rąbie drewno, przynosi węgiel i pali w piecu, by zimą w mieszkaniu było ciepło. Rodzeństwo kocha swoją mamę, bo matka jest tylko jedna. Bardzo ładnie, Kasiu – Piątka! No i tak kolejne dzieci przedstawiają swoje prace, ale pani dostrzega smutną twarz Jasia Kolaskowskiego. Jasiu! A ty co nam przygotowałeś na dzisiaj? Proszę Pani! Co ja będę Pani mówił? – przecież Pani zna dobrze moją sytuację rodzinną. Wracam przedwczoraj do domu ze szkoły, a moi rodzice jak zwykle pijani siedzą z menelami z podwórka przy stole i kończą kolejną butelkę. Nagle zauważa mnie matka i mówi: Jasiu, idź do kuchni i zerknij no! Tam pod zlewem powinny być jeszcze dwie pełne półlitrówki! Idę więc do szafki, zaglądam i mówię:  Matka!  Jest tylko jedna.!

Wszystkim mamom w dniu ich święta samych dobroci!

2019-05-22

Deszcz

Dzisiaj znowu bardzo zmokłem. Odcinek jazdy krótki - takie małe 2 km, a deszcz  to chyba normalnie czeka na mnie za rogiem i jak tylko zacznę jechać, gdy mnie tylko zobaczy zaczyna lać. Zmokłem do ostatniej suchej nitki. Czy to jest sprawiedliwe?

Na południu Polski zaczęła się powódź, najzwyklejsza w świecie powódź. Wczoraj spadło tam 130 l wody na metr kwadratowy, na co jakiś mędrzec powiedział w telewizji, że to ilość z 2 miesięcy. Malutkie strumyki stały się wielkimi rzekami, woda się skumulowała i zalała szkoły, przedszkola, domy, ulice i gospodarstwa. Współczuję poszkodowanym.

2019-05-17

Operacje BAŁTYK

Xylonytowe Operacje Bałtyk były zainspirowane moim i Szczypiorka zamiłowaniem do wycieczek rowerowych i wielkim zachwytem morzem i wszystkim co z nim połączone: plaża, fale, zachód słońca, nadmorski wiatr, bursztyny, bezkres słonej wody aż po horyzont.  Pierwsza edycja Operacji Bałtyk odbyła się w roku 2009. Odwiedziliśmy wówczas Puck, Półwysep Helski, Dąbki, Odargowo, Białogórę, Smołdzino, Łebę i Ustkę. Ostatnia - szósta była w roku 2014. Wtedy to zaliczyliśmy po raz kolejny Władysławowo i okolicę oraz Jarosławiec i okolicę. Najbardziej zaawansowana była "Piątka" w roku 2013, kiedy to plany zakładały przejechanie całego wybrzeża polskiego Bałtyku od Helu po Świnoujście.

Przez 17 dni przejechaliśmy rowerami 886,61 km w pasie nadmorskim z Helu do Dziwnowa. Operacja zakończyła się w momencie nagłego załamania pogody z 13 na 14 sierpnia 2013. Wieczorem był złowieszczy zachód słońca z ogromną ilością chmur wysokich i niskich oraz czarnych i białych. Dla oka było przepięknie - zrobiłem tyle zdjęć, że aż skończyła się bateria w telefonie.

Wkrótce po zachodzie słońca zaczęło lać i lało nieprzerwanie. Po śniadaniu i oczekiwaniu na słońce, które nie wyszło tego dnia, podjęliśmy decyzję o zakończeniu operacji i powrocie do domu. Nie udało się zrealizować planu przejechania 1000 kilometrów.
Nigdy nie byliśmy rowerami w Trójmieście, choć istniała koncepcja takiej trasy: Władysławowo - Hel rowerami, Hel - Gdynia statkiem i powrót z Gdyni do bazy do Władysławowa rowerami (lub awaryjnie pociągiem). Nie wydarzyło się tak, bo w dniu tej wyprawy statek do Gdyni płynął tylko jednym popołudniowym kursem. Spędziliśmy więc cały dzień w Helu.
Łącznie w czasie wszystkich edycji operacji Bałtyk przejechaliśmy rowerami 3.109,93 kilometrów od granicy z Rosją w Piaskach na Mierzei Wiślanej do Ahlbecku w Niemczech na Wyspie Uznam.


2019-05-12

Osika & brzoza.

Już teraz trzeba zacząć myśleć o zimie. Zamówiłem w Bilskiej Woli drewno do pieca. Według specjalisty powinno się palić drewnem trzyletnim. Nie jestem w stanie zrobić takich zapasów. Niby gdzie miałoby to drewno leżakować? Pierwszy kurs w sobotę 11. maja o godz. 9:30 drugi tuż po 13stej. Brzoza 150zł,  osika 130zł.  Pokrojone na 15 cm. kawałki i porąbane na drobne. Wreszcie mamy porządnego dostawcę paliwa.
Druga dostawa, a przyczepa ledwo dyszy. Tak się zdawało przy pierwszym kursie, że jest załadowane fifty - fifty, a jednak nie!

Wszystką brzozę złożyłem w komórce,  pozostawiając dostęp powietrza pod i za złożonym drewnem. Niech schnie!  Osikę spryzmowałem na OT i przykryłem folią i plandeką z reklamy. Brzoza w komórce wygląda jak niżej :
W czasie odbioru drewna tak my sobie pogadali z drzewiarzem i od słowa do słowa  ustalone zostało, że to właśnie ja kilkanaście lat temu próbowałem mu pomóc w lesie,  kiedy to jego traktor i przyczepa zakopali się w piachu na leśnej drodze. Jechaliśmy na nasze ranczo leśne i stały jakieś bidy, mieliśmy wtedy Smoka, czemu nie miałbym pomóc w trudnej sytuacji? Nie udało się i tak, ale chęci były. :)  Po tylu latach pamięta się takie gesty.


2019-05-04

Zimno, a nawet bardzo zimno

Bywały różne majówki. Było tak gorąco,  że kąpaliśmy się w Pilicy (2000 rok). Było tak zimowo i śnieżnie,  że ledwo można było przejechać  (2011).

Obecna majówka jest taka nijaka, ale na pewno nie ciepła. Rankiem tylko kilka stopni, w dzień gdy świeci słońce kilka stopni więcej - max. 18. Wczoraj poszedłem nad Pilicę nazbierać szczawiu  (na zupę).
W sobotę przyjechali Szczypiorek z Eve. Po obiedzie  (pierś z kurczaka pod pierzynką z ryżem) poszliśmy na spacer na tzw. "duże kółko" do dużego lasu, koło transformatora, na łąki, wzdłuż rzeki - ca. 3,2 km. Pogoda w miarę, wiatr spory, słońca brak. Porozmawialiśmy trochę o różnych rzeczach - zwykle nie ma sposobności.

2019-05-01

Święto Pracy uczczę pracą

Zamontowalem nowy uchwyt na biało - czerwoną i już wczoraj zawiesilem flagę. Niech się święci 1 Maja ! Świętujmy więc!
Najlepiej Święto Pracy uczcić pracą. Zakupione w Drutexie okna salonu p3M zamontowalem właśnie dziś. 
Brawo Ja!