Zbliżają się moje imieniny i z tej oto okazji w dniu dzisiejszym w Aligatorni reaktywowano Centrum Kierowania Światem. Mam nowe stanowisko do pracy.
Przyjeżdżam do domu, wstawiam rower do garażu, a Mysz od razu w oknie prosi bym nie szedł do mieszkania na górę, bo obiad nałożony na parterze u Dziuni. Ok! Pomyślałem, że może Córeczka najukochańsza ugotowała coś dobrego i tam też zostało to podane. Zdejmuję kurtkę odblaskową (w której jeżdżę, by być lepiej widocznym) i nie odwiesiwszy jej na wieszak, prędziutko do stołu, bo Antoś pokrzykuje: Tu! Tu! Tu! i pokazuje na krzesło przy stole, w miejscu gdzie stoi już talerz z gulaszem, ziemniakami i buraczkami. Zaczynam jeść. Smaczne jak zawsze. Trochę zdziwiony jestem, że obiad na dole, ale Dziunia mnie uspokaja, że ugotowała więcej i chętnie się dzieli. Super! Pytam, jak tam Dzień Kota, czy składali życzenia dla Lorda i Skajoli? Koty pokochane i wymiziane. Antoś bawił się z nimi piłeczkami. Brakuje mi Bennego, pytam więc gdzież on jest. Dziunia od razu odpowiada, że robi coś w piwnicy. Natychmiast Hanna Manna poprawia mamę i stwierdza: "Tata jest na górze". Zaczynam się zastanawiać, że chyba mnie okłamano, że coś nadzwyczajnego szykuje się u nas w domu i ja nie mogę teraz tego widzieć, pewnie będzie niespodzianka. W końcu Benny schodzi na dół i informuje, że wszystko gotowe i można zaczynać Show. Tak oto odbieram prezent imieninowy - przewiązane wielką kokardą nowe biurko. W podziękowaniu pijemy kawę ze spienionym mlekiem, a jakieś ciasto i coś niecoś na brzuszek będzie potem, gdy imieniny moje nastaną w pełni. To jeszcze kilka dni.
Gdy Towarzystwo się rozchodzi do siebie, znoszę z piwnicy i z garażu rozczłonkowany komputer, głośniki, klawiaturę, monitor, kabelki i mysz. Składam to wszystko do kupy. Włączam i znowu Centrum Kierowania Światem jest aktywne.