W Sylwestra normalnie do pracy, bo to dzień czarny w kalendarzu. Z departamentu HR FSM przyszedł rozkaz, by o 14:00 wygasić w piecach. Tuż po 13stej zapytano mnie co ja jeszcze robię w fabryce? Nie trzeba do mnie dwa razy mówić - odrazu ogon pod siebie i fru do chaty. Trochę mnie rozbiera grypsko jakieś, na trasie do domu zmarzłem trochę, ale ratowano mnie late w wykonaniu Pani Szczypiorkowej i kruszonką z Barbarelli.
Stary rok pożegnaliśmy gulaszem węgierskim w wykonaniu Myszy. Napaliłem w piecu i w całym domu zrobiło się przyjemnie ciepło. Dyżurując na firmowym portalu do 24:00 uczestniczyłem w zabawie sylwestrowej transmitowanej przez TV z Zakopanego, Katowic i Warszawy. Imprezy słabe, przede wszystkim za sprawą niektórych występujących artystów, którzy już od dawna powinni siedzieć w ciepłych kapciach i opowiadać bajki wnukom!
O północy huk i błyski niezliczonej ilości odpalonych petard i rakiet. Było ładnie. Zastanawiam się nad kosztem tego pokazu. Wydaje mi się, że kupa kasy poszła w kosmos (a ponoć Polacy nie mają pieniędzy?!). Może to następstwa 500+ ?
Żeby się Lord, Sky i Bajka nie bali tych odpalanych rakiet zasłoniliśmy okna roletami, a telewizor zgłośniony, żeby się nie wystraszyli. Cóż to? Kilka minut po północy szukamy, gdzie są koty, czy czasem się nie boją, bo nigdzie ich nie ma. Patrzymy w kuchni, a obie kotki siedzą na parapecie i oglądają fajerwerki przez niezasłonięte okno.
Przytuliłem Mysz, złożyliśmy sobie życzenia - zdrowia, zdrowia i zdrowia. Tego nam najbardziej potrzeba. Niechby nie było gorzej, a będzie dobrze.
Chciałabym taki widok zobaczyć!!!
OdpowiedzUsuńTe Koty oczywiście!! 🙂
Dobrego i Zdrowego Roku!
Dziękuję bardzo, bardzo i pozdrawiam serdecznie.
Usuń