Jeden dzień urlopu (przedostatni w tym roku) biorę na piątek, Mysz ma wolne grafikowe więc jedziemy na p3M. Następnego dnia wyprawa w nasze grzybowe miejsca. Pełny sukces: kilkanaście prawdziwków, trochę podgrzybków, kozaków i dużo panienek. Wracamy i natychmiast przystępujemy do suszenia, marynowania i gotowania zalewajki. Wszystkie prawdziwki zdrowe, największy waży prawie 400 g.
A u nas posucha! Zawiszczam tych prawdziwków bardzo bardzo! 😉
OdpowiedzUsuńTo naprawdę bardzo dziwne, w tej sytuacji bardzo współczuję
UsuńPrzyroda zatoczyła koło! Kilkadziesiąt lat temu, to Łodziaki przyjeżdżali w nasze lasy na grzyby! Teraz chyba powinnam do Was jeździć, ale się nie da. Za daleko!
OdpowiedzUsuńPozdrawianki!!!