Pierwotny plan wyjazdówki KryZa'19 zakładał, że pięć nocy spędzimy w Krynicy Zdrój, by później przejechać do Zamościa i tam jeszcze dokazywać przez kilka dni. Miało być także zwiedzanie Rzeszowa, który <ponoć> jest pięknym, rozwijającym się miastem. Życie i sytuacja nakreśliły jednakowoż inny scenariusz i zmniejszyliśmy nasz wypad tylko do wyjazdu do Krynicy, realizując pierwszy etap operacji KryZa (!) Zamość chwilowo pozostaje niezaliczony, ale co odwlecze nie uciecze.
Dzień pierwszy. 07 września 2019 (sobota), po śniadaniu z Dziunią i Robaczkami, po wypiciu wiadra kawy i zjedzeniu kilkunastu placuszków serowych Myszy wsiadamy do Fasoli, stojącej już od poprzedniego wieczoru przed domem i wyruszamy na południe. Pół Polski rozkopane więc wyznaczamy trasę na skróty bocznymi drogami i żeby ją zachować i nie dojechać do Krynicy Morskiej montuję dwa smartfony (na jednym Yanosik, na drugim Google Maps). W obu nawigacjach męskie głosy, ale nie mówią zgodnie, więc co pewien czas muszę weryfikować, dokąd nas prowadzą. Jakieś małe siusiu przed Włoszczową, do Jędrzejowa nie dojeżdżamy wcale, posiłek w Mac Donaldzie w Brzesku, chwilę później pędzimy niezłapani przez fotoradar na obwodnicy Nowego Sącza i dojeżdżamy do Krynicy Zdroju, a dokładnie do naszej bazy w Czarnym Potoku, gdzie witają nas: słoneczko, bezproblemowe parkowanie i uśmiechnięta obsługa w recepcji hotelu Czarny Potok Resort SPA & Conference. Chwilę później otwieramy drzwi naszego pokoju w budynku nr 2. Przeuroczy widok z okna, a dobiegający zza niego szept potoku jest i pozostanie bezcenny.
Nie jesteśmy zmęczeni, natychmiast wyruszamy na zwiad, żeby ustalić co, gdzie, kiedy? Odwiedzamy kręgielnię, SPA, basen, saunę, jacuzzi, pole mini golfa, 3 restauracje, plażę z koszami i boiskiem do siatkówki, chatę biesiadną z góralską muzyką na żywo, z kiełbaskami i piwem, polanę z leżakami wokół kręgu z ogniem, gdzie serwowany jest cydr, lobbybar obok jeziorka ze złotymi rybkami i inne zakamarki. Nieco już zmęczeni padamy przed telewizorem i/lub zanurzamy się w wannie.
ciąg dalszy w części 2
Zawsze się dziwuję gdy widzę masę niby altan z fruwającymi zasłonami, i zastanawiam się jakie w nich jest poczucie chociażby odrobiny intymności!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą relację! :-)))))