Już przed porankiem dociera do nas przeraźliwy pisk Belli. Choć wcześniej nałożona pełna miska i tak coś kotek sobie od nas winszuje. Wstaję w końcu, bo nie można wytrzymać. Schodzę na dół. Wyciskam kisiel na talerzyki. Wracam do łóżka, ale pora wstawać. Robię kawy i wyruszamy do Ręczna. W połowie drogi okazuje się, że Mysz zapomniała listy zakupów. Zawracamy. Szczęśliwie dojeżdżamy w końcu do Biedronki, Dina i sklepu wielobranżowego. Robimy wielkie zakupy. Po powrocie Mysz gotuje grochówkę. Sam zamierzam wziąć się za podłączenie ogrzewania podłogowego, ale nie mogę się pozbierać. Wreszcie wieczorem zagipsowuję trzy puszki i na tym koniec na dziś. Takie nic nie robienie też jest potrzebne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz