Jestem przyzwyczajony, że jak coś robię to pogoda ze mną nie współpracuje. Bramę garażową transportowałem w czasie, gdy dookoła szalało jakieś tornado z obfitym opadem deszczu i wyładowaniami, a drogami płynęły rzeki. Gdy wiozłem nowiutkie meble do sypialni, to właśnie wtedy była największa ulewa. Z przyczepy zdjąłem wtedy plandekę, gdyż szafki za wysokie nie weszłyby do środka. Teraz nadchodzi czas na dostawę drewna. Ponownie pogoda płata figla. W noc poprzedzającą intensywnie pada śnieg, który zdecydowanie przykryje grubą warstwą cały teren. Wyjeżdżam na Morgi na spotkanie drzewiarza, włączam 4x4. Gałęzie sosen są tak bardzo pochylone, że ledwo udaje się przejechać. Raz nawet jedna gałąź ściąga mi z Fasoli antenę CB-radia. W końcu wszystko się udaje: dojeżdżam na spotkanie, drzewiarz przywozi drewno i rozpoczynam wielogodzinne noszenie polan do drewutni. Dwa metry brzozy i dwa metry osiki. Będzie opał na 2025 rok.
Wow! Niezły zapas!
OdpowiedzUsuńPowinno się palić drewnem trzyletnim. Faktycznie mamy tego sporo, ale to ostatnie bardzo mokre - musi leżakować 🤠
Usuń