Budzik nastawiony na 5:40 okropnie huczy na dole. Ospale zwlekam się z łóżka. Wyłączam alarm, wstawiam kawę. Za kilkadziesiąt minut na skraju lasu mam się spotkać z dostawą belek i desek z tartaku. Czekam na telefon, że jadą. Ok, jadę i ja. Dostawa przebiega sprawnie, nawet udaje się wjechać na podwórko. Szybki rozładunek i panowie z tartaku wyjeżdżają tyłem w drogę powrotną.
Od razu biorę się za zacinanie dolnej ramki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz