Obserwatorzy

2019-04-02

mało czasu

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." (Jackson Brown). Nadeszła wreszcie oczekiwana sobota. Z łóżka zrywam się bardzo wcześnie, choć Mysz twierdzi, że nie muszę, że mogę przecież jeszcze poleżeć. Szybka kawa i zwykłe czynności poranne nie zabrały mi dużo czasu. Wyprawiam Mysz do pracy i sam chwilę później wyruszam za nią do Castoramy. Mam długą listę zakupów (powstawała od ponad miesiąca). Wjeżdżam na parking marketu i od razu mam error - jakoś bardzo pusto, bo nie ma samochodów. Kurcze! Czy to już niedziela? I nie handlowa na dodatek? Nie no to nie może być prawda! To nie dzieje się w realu.... ale zaraz, chwileczkę: skoro właśnie Mysz pojechała do pracy to musi być sobota. Wysiadam z auta i patrzę na godziny :otwarcia sklepu: sobota od 8:00, a na zegarze pokładowym Fasoli 7:35. No to niezły gips! 25 minut snuję się wokół marketu i podziwiam płyty OSB, cegły, listwy, krawędziaki jakieś, bramy metalowe, płoty, tuje, żywotniki i przyczepy towarowe. Idę wzdłuż Jana Pawła, gdzie na sygnale mknie Policja drogowa - pewnie do jakiejś kraksy. Punkt ósma otwierają Castoramę - zebrało się całkiem sporo klientów. Kupuję: listwy przezroczyste podszafkowe, farbę ciemnobrązową do bramy, farbę brązową do drzwi zewnętrznych od klatki, 7 słupków drewnianych dł. 2 m, linkę zieloną 2x40m, farbę do żeliwa (ponoć wytrzyma 600°C), nasiona traw - 3 paczki, okno uchylne, piankę montażową, kotwy okienne i narożnik biały z tworzywa sztucznego. Paliki do przyczepy, reszta do samochodu i w drogę do domciu. Śniadanie, a zaraz potem demontuję listwy podszafkowe. Wymieniam przezroczyste osłonki, a przy tych pracach pomaga mi Lord. Początkowo koniecznie chce wejść pod szafki, ale nie jest to możliwe - urosło się bowiem kotkowi bardzo i gabarytowo już się nie zmieści.


No i jest południe, co oznajmiają kościelne dzwony. Szybciutko schodzę na podwórko i biorę się za maliny. Plan przewiduje, że dzisiaj je otoczę jakimś ogrodzeniem, żeby potem z owocami nie leciały na prawo i na lewo. Drewniane słupki maluję farbą olejną, żeby może nie zgniły w pierwszym sezonie. 

Odpoczywam chwilę, bo przecież coś mi się też należy od życia. Nie tylko praca i praca.


Wiercę w każdym słupku 3 otwory Ø8, łomem robię otwór w ziemi, wkładam w niego słupek i wbijam młotem całe 70cm. Przez otwory przewlekam linki i mocno je naciągam. Maluję słupki zieloną farbą olejną. 

Gdy jestem przy przedostatnim dzwonią dzwony kościelne, co oznacza godzinę 17:00 No to ładnie, tyle czasu zajęły mi maliny, a mam takie wielkie plany jeszcze do zrobienia: posiać trawę, ułożyć dwa krawężniki. Mam też zjeść obiad, wykąpać się i pojechać do Bajki. Dzieci w Zielonej Górze, a Bajeczka sama na włościach. Zagubiony w czasie przechodzę w tryb awaryjny i pędzę do kota.

Czy osiągnąłem dzisiaj swój cel? Zrobiłem wiele, nie rezygnując z niczego, a czas i tak minął. Nie jestem zdania, że to stwierdzenie cytowane na wstępie wpisu jest prawdziwe.

2 komentarze:

  1. Czas płynie nie tylko wtedy, gdy coś zrobimy, ale także gdy nie robimy nic!
    Jestem i tak pod wrażeniem, że Ci się chce! Bo mnie nadal nic sie nie chce! ;-(

    OdpowiedzUsuń
  2. chcieć to mi się chce, sił tylko nie wystarcza, no i ten czas.... tak szybko ucieka między palcami

    OdpowiedzUsuń